"Why is the rum always gone? ... Oh. That's why." - Jack Sparrow
Po ponad 14 miesiącach mniej lub bardziej racjonalnych ale jednak dość spójnych powietrznych wyborach czas wrócić na ścieżkę niewygodnych lotniskowych ławek, bolącego kręgosłupa i oglądania po kilku gate`ów dziennie - na horyzoncie moja karaibska terra incognita czyli 17.000 km i 25 h w powietrzu w niecałe 5 dni.
Dodatkowo prom z St. Lucii na Martynikę (stąd kreska) i kilka połączeń autobusowych. Lotnicze debiuty na pokładzie Corsair, LIAT i Caribbean Airlines. Najdłuższy pobyt na Martynice (1,5 dnia), najkrótszy na Grenadzie (25 min).
Istnieje kilka niewiadomych ale na pewno nie pojawią się tutaj opisy saloników, nie będzie recenzji biznes klasy i ocen luksusowych hoteli. Można za to liczyć na barwne opisy zmęczenia z niewyspania i osobiste refleksje autora.
Start za 22 godziny. Keep your fingers crossed.Nie przypuszczałem, że na forum bądź co bądź lotniczym będę chciał uzasadnić swoje wybory i wytłumaczyć zagęszczenie kresko-godzin
:D
Czasu na przemyślenia w autobusie 175 mam wystarczająco dużo ale poddaję się próbując ułożyć sensowne zdanie w okolicach Placu Zawiszy.
Długo walczyłem ze sobą (i OTA), żeby uzupełnić trasę o layover w SVD (na trasie POS-SLU) i dodatkowo spędzić 5 godzin na Dominice w drodze z St. Lucii (mam kupiony bilet na prom z Castries przez Fort de France do Rosseau ale ostatecznie wysiadam na Martynice bo połączenie DOM-PTP-FDF podwoiłoby koszt całego Hoppera).
Gdzie tu logika? Nie ma żadnej. I oto właśnie chodzi w tej relacji.
@Gadekk Dziękuję za podziękowania. Nie jest łatwo ale staram się
:D
@tom971 Klasycznie: WAW-CRL a potem już prosto – Flibco do Lille i Flixbus do ORY.
@adamkru Postaram się nie zawieść oczekiwań
;)@Tomo14 Pod warunkiem, ze nie jesteś w Lille pomiędzy 3 a 6 rano i nie załapiesz się na flandryjski niż to nie powinno być źle
:D
W Charleroi nie byłem kilka dobrych lat i… nic się nie zmieniło. Permanentny remont, walka o miejsce do ładowania telefonów, przysypiający za automatami z przekąskami pasażerowie. Jedyną widoczną zmiana są żołnierze z ostrą bronią i przylotniskowy bar z frytkami, który wyraźnie rozrósł się.
- „Zapraszamy na najlepsze frytki w Belgii” - zachęca dziewczyna przyjmująca zamówienia. Marketing zadziałał. Gryzę się tylko w język przy słowie „french”. Niech będzie samo „fries”. - „Koniecznie znowu wpadnij, niedługo” - „In a few years, I hope”. Kurtuazyjnie uśmiechamy się.
Autobus Flibco do Lille mam do swojej wyłącznej dyspozycji. Innych pasażerów brak. Kierowca pędzi a ja gdzieś przy granicy belgijsko-francuskiej zamykam oczy. Budzę się przy dworcu Lille Europe. Jest 3 nad ranem a pogoda nie zachęca do nocnych eskapad.
Oba dworce (Europe i Flandres) otwierane są dopiero o 5 wiec nie ma alternatywy. Szybkie odtworzenie w głowie (po 7 latach) topografii i chwila obserwacji fazy miasta pomiędzy „zupełnie nic się nie dzieje” a „coś zaczyna się dziać ale nie za dużo”.
Punktualnie o 6:25 startuje Flixbus w kierunku Orly.
No to hop.
Lot LI523 czyli karaibski Hopper jest taki… mało intuicyjny. Żadne inne słowo nie przychodzi mi do głowy. Może wynika to z tego, że zupełnie nie wiedziałem czego się spodziewać. O ile w sieci roi się od porad dotyczących UA195 i 196, tj. pacyficznego Hoppera to o tym locie ilość informacji zadzwiająco skąpa.
LIAT co drugi dzień łączy 4 karaibskie wyspy: Antiguę, Gwadelupę, Barbados i Trynidad. Startujemy punktualnie o 17. Nie ma opóźnienia wiec mam nadzieję, że zdążę dzisiaj na bonusowe dwie kreski POS-TAB-POS. Port of Spain jest delikatnie mówiąc mało ciekawe nocą wiec uznałem, ze lepiej spędzić noc na Tobago. Pomiędzy przylotem do POS a odlotem do TAB tylko 25 minut ale widząc historię LI523 liczę że jakoś się uda..
Pierwszy odcinek na Barbados zajmuje ok. 50 minut. I tu konsternacja: pasażerowie lecący na Trynidad proszeni są o opuszczenie samolotu i kierowanie się do bramki nr 9. Ale jako to? Miał być przecież jeden lot i jeden samolot.
Zagadka rozwiązuje się szybko. Sprzątanie samolotu, oczekiwanie w strefie tranzytowej i można lecieć dalej. Sytuacja powtarza się na Grenadzie i pomimo, ze procedura jest podobna to kierowany radami obsługi naziemnej prawie przeszedłem kontrolę paszportową.
Lądujemy o 22, do odlotu na Tobago pozostało 45 minut. Widząc kolejkę do odprawy paszportowej (chwile wcześniej przyleciał samolot z Miami) wiem, ze Scarborough musi poczekać. Dla formalności o 22:55 zgłaszam się po kartę pokładową.
- Sorry, zabrakło ci dwóch minut.
Następny lot 2 godz. później wiec kieruję się do stanowiska Carribean Airlines. Dostaje oczekiwaną odpowiedz: - Nie jest możliwy przylot i powrót tym samym samolotem ale twój bilet nie przepadł. W ciągu roku możesz z nami poleciec dopłacając 50TDD, zapraszamy.
Może.
Ławki na lotnisku Piarco sprawdzają sie doskonale. Głęboki sen do 3:30 i stawiam się do odprawy.
Na płycie wita wczorajszy znajomy AT76 V2-LIA. Lecimy nad budzącym się Trynidadem a potem nad St. Vincent. Podejście do lądowania od strony Morza Karaibskiego i po godzinie jestem na miejscu.
St. Lucia i moje pierwsze zetknięcie z Karaibami.
Plan na najbliższe 24 godziny jest taki, żeby… nie planować. Wiem, ze wrócę tu a następna podróż w ten region świata będzie miała zupełnie inny charakter dlatego nie chce upychać atrakcji i wycieczek na te wszystkie „Pitony i Soufrieri”.
Na szczęście dzisiaj do Castries nie przypłynął żaden wycieczkowiec więc miasto żyje swoim tempem. Przyjemny chaos, który po pewnym czasie obserwacji powszednieje i wydaje się być jego naturalnym rytmem..
Przystań rybacka, targ owocowo-warzywny, cmentarz z doskonałym widokiem na plażę.
Każdy zajęty swoimi problemami, a raczej sprawami. - Problem? No problem, mister. Trudno w to nie uwierzyć.
Wdrapuję się ponad miasto do Harbour Vista Inn. Kilkadziesiąt minut regeneracji i powrót do centrum, które do upalnego piątkowego wieczora dodaje unosząca się łunę ze smażonych kurczaków i szczyptę zapachu palonej marihuany.
Za 2,5 godziny prom na Martynikę.Wstaję o 4 rano, wysyłam relację i idę w kierunku terminala promowego.
Przy odprawie pozostaje zapłacić podatek wyjazdowy (33XCD lub 12euro) i można wejść na pokład.
Kołysze ale nie jakoś radykalnie. Pamiętając opisy tej trasy krążące w internecie i swój ubiegłoroczny prom z Singapuru na wyspę Bintam spodziewałem się morskiego rollercoastera. Tymczasem 1,5 godzinna podróż zadziwiająco przyjemna. Gdyby dodać do niej bardziej spektakularne widoki i karaibską pogodę nie w porze deszczowej byłaby nawet relaksująca.
Z jednej strony trasa ekstra, ale z drugiej... to trochę, jakby nakupować biletów do najlepszych muzeów, po czym do każdego wejść, powiedzieć "dzień dobry" portierowi, zobaczyć kasjerkę i wyjść
:lol:
Trzymam kciuki, żeby się grafik lotów nie wysypał.Te wszystkie wyspy mają tak bajeczne nazwy, że aż miło słuchać.Czekam na relację, bo ja robię ułamek tego za 2 tygodnie (EF na Martynikę Corsair/Liat)
@Gadekk Dziękuję za podziękowania. Nie jest łatwo ale staram się
:D@tom971 Klasycznie: WAW-CRL a potem już prosto – Flibco do Lille i Flixbus do ORY. A śniadanie zjem na kolację. @adamkru Postaram się nie zawieść oczekiwań
;)
@YossarianŚmiać mi się chce bo ja będę robił tą trasę w drugą stronę wracając z EF z Martyniki.Flixbus z Paryża do Lille, przesiadka na Flibco, 2 godziny koczowania na CRL i powrót FR do WMI.
Pomimo praktycznie 100% wypełnienia boarding przebiega sprawnie. Chwila oczekiwania w kolejce na pasie i wznosimy się 6-letnim A330 w kierunku zachodnim.Sam lot raczej nie zapadnie na długo w pamięci. Corsair jako linia regularna oferuje w zestawie dla każdego pasażera koc, poduszkę i słuchawki. Po starcie rozdawane jest jedzenie: bagietka, ser, sałatka makaronowa, czekoladowy deser i do wyboru ciepłe danie: kurczak lub ryba.Zamawiam kurczaka, do tego wino i zasypiam w pozycji półembrionalnej. Przestrzeni na nogi niestety nie ma wystarczająco dużo więc budzę się kilka razy szukając dla nich miejsca.Godzinę przed planowaną godziną przylotu personel pokładowy rozdaje brownie i napoje.Gwadelupa. 15::30 czasu miejscowego, do następnego lotu 2,5 godziny. Przewoźnik nie oferował dla moich następnych połączeń odprawy online wiec po wylądowaniu kieruje się w stronę stanowisk LIAT. O ile spodziewałem się jednej karty pokładowej w drodze na Trynidad (lot LI523 z międzylądowaniami na Barbadosie i Granadzie) to nie wiedziałem jak obsługa poradzi sobie z jutrzejszym porannym lotem na St. Lucię. Dostaję kartę pokładową do Port of Spain i życzenia miłego lotu. Jest 16 i nie chcę czekać na lotnisku dlatego decyduję się na ekspresową wizytę w Pointe-à-Pitre. Po drodze autobus meandruje pomiędzy przylotniskowymi miejscowościami i centrami handlowymi a potem wpadamy w potężny korek do stolicy.. Widząc małe szanse powodzenia planu podejmuję decyzje, żeby wysiąść. Tym bardziej, ze kilkaset metrów wcześniej widziałem początek pasa startowego.Załapuję się na Antilles do Sint Maarten, Air France do Port au Prince (może kiedyś) i A359 Air Caraibes do Paryża.Potem szybki spacer wzdłuż ogrodzenia i jestem ponownie przy bramce. Welcome to Barbados.
Lot LI523 czyli karaibski Hopper jest taki… mało intuicyjny. Żadne inne słowo nie przychodzi mi do głowy. Może wynika to z tego, że zupełnie nie wiedziałem czego się spodziewać. O ile w sieci roi się od porad dotyczących UA195 i 196, tj. pacyficznego Hoppera to o tym locie ilość informacji zadzwiająco skąpa.LIAT co drugi dzień łączy 4 karaibskie wyspy: Antiguę, Gwadelupę, Barbados i Trynidad. Startujemy punktualnie o 17. Nie ma opóźnienia wiec mam nadzieję, że zdążę dzisiaj na bonusowe dwie kreski POS-TAB-POS. Port of Spain jest delikatnie mówiąc mało ciekawe nocą wiec uznałem, ze lepiej spędzić noc na Tobago. Pomiędzy przylotem do POS a odlotem do TAB tylko 25 minut ale widząc historię LI523 liczę że jakoś się uda..Pierwszy odcinek na Barbados zajmuje ok. 50 minut. I tu konsternacja: pasażerowie lecący na Trynidad proszeni są o opuszczenie samolotu i kierowanie się do bramki nr 9. Ale jako to? Miał być przecież jeden lot i jeden samolot.Zagadka rozwiązuje się szybko. Sprzątanie samolotu, oczekiwanie w strefie tranzytowej i można lecieć dalej. Sytuacja powtarza się na Grenadzie i pomimo, ze procedura jest podobna to kierowany radami obsługi naziemnej prawie przeszedłem kontrolę paszportową. Lądujemy o 22, do odlotu na Tobago pozostało 45 minut. Widząc kolejkę do odprawy paszportowej (chwile wcześniej przyleciał samolot z Miami) wiem, ze Scarborough musi poczekać. Dla formalności o 22:55 zgłaszam się po kartę pokładową.- Sorry, zabrakło ci dwóch minut. Następny lot 2 godz. później wiec kieruję się do stanowiska Carribean Airlines. Dostaje oczekiwaną odpowiedz:- Nie jest możliwy przylot i powrót tym samym samolotem ale twój bilet nie przepadł. - W ciągu roku możesz z nami poleciec dopłacając 50TDD, zapraszamy.Może.Ławki na lotnisku Piarco sprawdzają sie doskonale. Głęboki sen do 3:30 i stawiam się do odprawy.
Yossarian napisał:Lądujemy o 22, do odlotu na Tobago pozostało 45 minut. Widząc kolejkę do odprawy paszportowej (chwile wcześniej przyleciał samolot z Miami) wiem, ze Scarborough musi poczekać. Scarborough pół biedy, ale Pigeon Point żal, tym bardziej, że blisko tam z lotniska...
Wysłane z mojego CLT-L29 przy użyciu Tapatalka
Czuję się ciut zmasakrowany planem. Nawet jak lubię latać, to nie wiem czy odpowiadałoby mi zwiedzanie głównie lotnisk (choć siatka lotów i liczba odwiedzonych miejsc pięknie rośnie). Nawet tą samą Gwadelupę nie wiem czym bym brał na 4 dni (no chyba, że za 500+), a dołożenie całej reszty to już w kategoriach lekkiego szaleństwa
:shock: Ale kto bogatemu zabroni ...
:D
@cart Szczerze? Z lenistwa. Uznałem, że bieganie, przeciskanie się nie są tym czego akurat w danym momencie potrzebuję. Takie własne ćwiczenie zen.@tropikey Obawiam się, że pomiędzy północą a 2 nad ranem mogłoby to wyglądać odrobine inaczej
:D
W życiu to trza mieć...charakter i dlatego wielki plus za realizację swojego własnego planu a nie wycieczka wg oczekiwań większości ludzi
:mrgreen:
:mrgreen:
:mrgreen: BTW...oczywiście mając taką trasę mój plan wyglądałby zupełnie inaczej
:lol:
:lol:
:lol:
to co by zamknac relacje, brakuje jeszcze statystyki/podsumowania
:-) moze pare slow, ktora wyspe warto, top 5 czy cuś... przy najblizszej okazji planuje te rejony..
@kozand63 Albo przed kolejnym hopperem
;) @ibartek Podsumowanie kosztów pojawi się w najbliższym czasie razem z Top 5. Z tym, że ranking będzie dotyczył raczej wybranych momentów z całej podróży niż skupiał się na ocenie poszczególnych wysp. Zbyt dużo emocji, za mało zwiedzania
:D
Po ponad 14 miesiącach mniej lub bardziej racjonalnych ale jednak dość spójnych powietrznych wyborach czas wrócić na ścieżkę niewygodnych lotniskowych ławek, bolącego kręgosłupa i oglądania po kilku gate`ów dziennie - na horyzoncie moja karaibska terra incognita czyli 17.000 km i 25 h w powietrzu w niecałe 5 dni.
Roboczo plan wygląda następująco:
5.06 WAW-CRL [W61381]
6.06 ORY-PTP [SS926]
6.06 PTP-BGI [LI523]
6.06 BGI-GND [LI523]
6.06 GND-POS [LI523]
6.06 POS-TAB [BW1550]
7.06 TAB-POS [BW1553]
7.06 POS-SLU [LI308]
9.06 FDF-ORY [SS925]
10.06 BVA-POZ [W61922]
Dodatkowo prom z St. Lucii na Martynikę (stąd kreska) i kilka połączeń autobusowych. Lotnicze debiuty na pokładzie Corsair, LIAT i Caribbean Airlines. Najdłuższy pobyt na Martynice (1,5 dnia), najkrótszy na Grenadzie (25 min).
Istnieje kilka niewiadomych ale na pewno nie pojawią się tutaj opisy saloników, nie będzie recenzji biznes klasy i ocen luksusowych hoteli. Można za to liczyć na barwne opisy zmęczenia z niewyspania i osobiste refleksje autora.
Start za 22 godziny. Keep your fingers crossed.Nie przypuszczałem, że na forum bądź co bądź lotniczym będę chciał uzasadnić swoje wybory i wytłumaczyć zagęszczenie kresko-godzin :D
Czasu na przemyślenia w autobusie 175 mam wystarczająco dużo ale poddaję się próbując ułożyć sensowne zdanie w okolicach Placu Zawiszy.
Długo walczyłem ze sobą (i OTA), żeby uzupełnić trasę o layover w SVD (na trasie POS-SLU) i dodatkowo spędzić 5 godzin na Dominice w drodze z St. Lucii (mam kupiony bilet na prom z Castries przez Fort de France do Rosseau ale ostatecznie wysiadam na Martynice bo połączenie DOM-PTP-FDF podwoiłoby koszt całego Hoppera).
Gdzie tu logika? Nie ma żadnej. I oto właśnie chodzi w tej relacji.
@tom971 Klasycznie: WAW-CRL a potem już prosto – Flibco do Lille i Flixbus do ORY.
@adamkru Postaram się nie zawieść oczekiwań ;)@Tomo14 Pod warunkiem, ze nie jesteś w Lille pomiędzy 3 a 6 rano i nie załapiesz się na flandryjski niż to nie powinno być źle :D
W Charleroi nie byłem kilka dobrych lat i… nic się nie zmieniło. Permanentny remont, walka o miejsce do ładowania telefonów, przysypiający za automatami z przekąskami pasażerowie. Jedyną widoczną zmiana są żołnierze z ostrą bronią i przylotniskowy bar z frytkami, który wyraźnie rozrósł się.
- „Zapraszamy na najlepsze frytki w Belgii” - zachęca dziewczyna przyjmująca zamówienia.
Marketing zadziałał. Gryzę się tylko w język przy słowie „french”. Niech będzie samo „fries”.
- „Koniecznie znowu wpadnij, niedługo”
- „In a few years, I hope”. Kurtuazyjnie uśmiechamy się.
Autobus Flibco do Lille mam do swojej wyłącznej dyspozycji. Innych pasażerów brak. Kierowca pędzi a ja gdzieś przy granicy belgijsko-francuskiej zamykam oczy. Budzę się przy dworcu Lille Europe. Jest 3 nad ranem a pogoda nie zachęca do nocnych eskapad.
Oba dworce (Europe i Flandres) otwierane są dopiero o 5 wiec nie ma alternatywy. Szybkie odtworzenie w głowie (po 7 latach) topografii i chwila obserwacji fazy miasta pomiędzy „zupełnie nic się nie dzieje” a „coś zaczyna się dziać ale nie za dużo”.
Punktualnie o 6:25 startuje Flixbus w kierunku Orly.
LIAT co drugi dzień łączy 4 karaibskie wyspy: Antiguę, Gwadelupę, Barbados i Trynidad. Startujemy punktualnie o 17. Nie ma opóźnienia wiec mam nadzieję, że zdążę dzisiaj na bonusowe dwie kreski POS-TAB-POS. Port of Spain jest delikatnie mówiąc mało ciekawe nocą wiec uznałem, ze lepiej spędzić noc na Tobago. Pomiędzy przylotem do POS a odlotem do TAB tylko 25 minut ale widząc historię LI523 liczę że jakoś się uda..
Pierwszy odcinek na Barbados zajmuje ok. 50 minut. I tu konsternacja: pasażerowie lecący na Trynidad proszeni są o opuszczenie samolotu i kierowanie się do bramki nr 9.
Ale jako to? Miał być przecież jeden lot i jeden samolot.
Zagadka rozwiązuje się szybko. Sprzątanie samolotu, oczekiwanie w strefie tranzytowej i można lecieć dalej. Sytuacja powtarza się na Grenadzie i pomimo, ze procedura jest podobna to kierowany radami obsługi naziemnej prawie przeszedłem kontrolę paszportową.
Lądujemy o 22, do odlotu na Tobago pozostało 45 minut. Widząc kolejkę do odprawy paszportowej (chwile wcześniej przyleciał samolot z Miami) wiem, ze Scarborough musi poczekać. Dla formalności o 22:55 zgłaszam się po kartę pokładową.
- Sorry, zabrakło ci dwóch minut.
Następny lot 2 godz. później wiec kieruję się do stanowiska Carribean Airlines. Dostaje oczekiwaną odpowiedz:
- Nie jest możliwy przylot i powrót tym samym samolotem ale twój bilet nie przepadł. W ciągu roku możesz z nami poleciec dopłacając 50TDD, zapraszamy.
Może.
Ławki na lotnisku Piarco sprawdzają sie doskonale. Głęboki sen do 3:30 i stawiam się do odprawy.
St. Lucia i moje pierwsze zetknięcie z Karaibami.
Plan na najbliższe 24 godziny jest taki, żeby… nie planować. Wiem, ze wrócę tu a następna podróż w ten region świata będzie miała zupełnie inny charakter dlatego nie chce upychać atrakcji i wycieczek na te wszystkie „Pitony i Soufrieri”.
Na szczęście dzisiaj do Castries nie przypłynął żaden wycieczkowiec więc miasto żyje swoim tempem. Przyjemny chaos, który po pewnym czasie obserwacji powszednieje i wydaje się być jego naturalnym rytmem..
Przystań rybacka, targ owocowo-warzywny, cmentarz z doskonałym widokiem na plażę.
Każdy zajęty swoimi problemami, a raczej sprawami.
- Problem? No problem, mister.
Trudno w to nie uwierzyć.
Wdrapuję się ponad miasto do Harbour Vista Inn. Kilkadziesiąt minut regeneracji i powrót do centrum, które do upalnego piątkowego wieczora dodaje unosząca się łunę ze smażonych kurczaków i szczyptę zapachu palonej marihuany.
Za 2,5 godziny prom na Martynikę.Wstaję o 4 rano, wysyłam relację i idę w kierunku terminala promowego.
Przy odprawie pozostaje zapłacić podatek wyjazdowy (33XCD lub 12euro) i można wejść na pokład.
Kołysze ale nie jakoś radykalnie. Pamiętając opisy tej trasy krążące w internecie i swój ubiegłoroczny prom z Singapuru na wyspę Bintam spodziewałem się morskiego rollercoastera. Tymczasem 1,5 godzinna podróż zadziwiająco przyjemna. Gdyby dodać do niej bardziej spektakularne widoki i karaibską pogodę nie w porze deszczowej byłaby nawet relaksująca.